Czując ciepło na swoich ustach, otworzyłam oczy i zobaczyłam Josha, zatapiającego się w moje wargi z pasją. Z powrotem je zamknęłam i ręką jedynie wytrąciłam słuchawkę z ucha. Położyłam dłoń na jego policzku, a mój kciuk głodzi jego skórę. Odsunął delikatnie głowę i otworzył oczy równocześnie z moimi.
- ... Na prawdę. - wyszeptał, dając mi temat do rozmyślań i niepewności.
Nie wiedziałam o czym właśnie powiedział.
Chyba coś musiałam ominąć..
Uniosłam brew w geście niewiedzy i prośby o wytłumaczenie, ewentualnie krótkie streszczenie sytuacji.
- Na prawdę jesteśmy już w szkole. - dodał, ale wydał mi się na zmieszanego i nie pewnego.
Zachichotałem, powodując uśmiech na jego twarzy.
- Słuchałaś muzyki i zasnęłaś najwidoczniej. Musiałem Cię jakoś obudzić. - tłumaczy. - I jesteśmy spóźnieni. - dodał po chwili spokojnie wzruszając ramionami a moje oczy się rozszerzyły.
- Na prawdę? - zapytałam nie wierząc.
- Na prawdę. - powtórzył.
Nacisnął mój pas, który się zwinął i powoli się ode mnie odsuwając wyszedł zamykając ostrożnie drzwi i nie spuszczając ze mnie wzroku. Podszedł od mojej strony i otworzył moje bym mogła wyjść.
Gdy się myśli o szkole, przychodzi niechęć i znudzenie. Myślimy o szarych murach budynku w którym jesteśmy jak uwięzieni. Nie pozwalają nam być kreatywni i narzucają swoje zdanie, mało tego każą nam robić wiele rzeczy na które nie mamy ochoty i nigdy nam się to nie przyda. Nauka sama w sobie nie jest zła, choć dla mnie lekko straszna, bo nie wychodzi mi to najlepiej, a jednak lubię się uczyć niektórych nowych rzeczy, tych które mnie interesują i przydadzą mi się w przyszłości.
I właśnie trafiłam do tej szkoły. To szkoła moich marzeń. Mogę robić tu to co lubię. I choć wymagania są niezmiernie trudne - wolę posiedzieć parę godzin nad książkami niż uczyć się gdzie indziej, gdzie nie mogłabym tańczyć.
Byłam szczęśliwa..
Mało..
Najszczęśliwsza na świecie!
Cudowny i kochający mnie chłopak, wymarzona szkoła, nareszcie zero zmartwień, wreszcie. Tyle czekałam na ten moment w swoim życiu, by wreszcie niczym się nie martwić tylko tym czy dam radę wystąpić na scenie ale to był już najmniejszy problem i w sumie pikuś bo obok był Josh i moi przyjaciele.
Chciałbym tylko mój tata był tam ze mną..
Zawsze był dla mnie surowy, ale gdyby nie on nigdy bym nie tańczyła. Myślę, że gdyby zobaczył mnie po raz pierwszy na scenie, był by ze mnie dumny. Zawsze pragnął bym spełniała swoje marzenia..
Po chwili ze smutnych wspomnień wyrwał mnie uścisk dłoni Josha. Pociągnął mnie za sobą w stronę szkoły, a ja dotrzymywałam mu tempa.
- Co masz pierwsze? - zapytał mnie gdy weszliśmy do budynku.
- Um.. Chyba chemię. - mówię po chwilowym zastanowieniu.
Po schodach weszliśmy na piąte piętro, a Josh odprowadził mnie pod salę chemiczną gdzie odbywały się aktualnie moje zajęcia.
- Zadzwonię na przerwie. - pocałował mnie w policzek i zostawił pod drzwiami.
Otworzyłam je, a Pan Daniel sprawdzając obecność wyczytał moje imię
- Anna Rosse, spóźniona. - spojrzał na mnie surowo aż przełknęłam ślinę.
Zamknęłam ostrożnie za sobą drzwi i uśmiechnęłam się w łagodzącym geście, który nie pomógł.
- Przepraszam.. - szepnęłam i ze spuszczona głową poszłam do ławki.
Usiadłam przy ścianie razem w ławce z Emillią.
Obracając się, wzrokiem ogarnęłam cała klasę i nastolatków w niej. Ze znajomych mi twarzy była tylko Emillia, Justin, a bok niego Merinda, która mierzyła mnie spojrzeniem zabójcy pilnując swego terytorium i chłopaka.
Moją uwagę przykuł nauczyciel który skończył sprawdzać obecności wstał od biurka stając pod tablicą.
- Pierwszy w dzienni jest..(?) - pozwolił dokończyć, a Justin wstał i spojrzałam na niego kątem oka. - Bieber, będziesz w parze - pewna siebie Merinda wyprostowała się - z naszą nową Anną.
Zaniemówiłam i moje oczy się rozszerzyły. Poczułam jak moje serce podskoczyło razem z ciałem i widziałam jak Merinda zabija mnie na wszystkie możliwe sposoby w swojej wyobraźni. To nie mogło się skończyć dobrze.
Zdobyłam się jednak na odwagę i obróciłam się w tył.
Dziewczyna patrzyła na mnie z czystą nienawiścią tak jak się spodziewałam, natomiast chłopakowi było to obojętne - wnioskują z tego, że rysował coś wyimaginowanego na ostatniej stronie w zeszycie.
Pan D. wydzielił mam tematy i wytłumaczył na czym praca będzie polegała. Była stosunkowo prosta, taki temat wylosował Justin, lecz przerażał mnie fakt, że będziemy musieli go zrealizować razem. (...)
*20 minut później*
Nareszcie słysząc dzwonek spakowałam zeszyt do torby i chcąc wyjść z klasy mało nie wpadłam na kogoś.
- Oh.. - zaczerpnęłam gwałtownie oddech i zatrzymałam się plecami na kimś. Obróciłam się powoli i moim oczom ukazał się Justin jakby wyrósł z podziemi. - Wystraszyłeś mnie! - powiedziałam głośno z pretensją.
- Przepraszam, nie widziałem cię.
A więc teraz jestem taka malutka i drobna?
Powiedziałabym coś na ten temat, ale nie miałam siły się kłócić i podważać jego słowa.
- Może się spotkamy u mnie, by zacząć robić projekt? - (jak zawsze) uśmiechnięty dal mi odpowiedź na moje jeszcze nie zadane pytanie czemu mnie puści już.
Iść do domu brata mojego chłopaka? O nie! Co to, to nie! Wolę zaproponować kawiarnię.
- Nie lepiej u mnie? - szybko jednak zrezygnowała z miejsca publicznego gdyby miał nas zobaczyć Josh, Lepiej by nie wiedział dla własnego, moje i Justina zdrowia.
Ale czy to aby dobry pomysł zapraszać go do domu?
Już za późno..
Może odmówi jeszcze.
- Jasne. To po szkole do ciebie wpadnę.
Cholera! - klnę w myślach.
- Dobrze. - potwierdziłam lekko skinąwszy głową i delikatnym wymuszonym uśmiechem. - Przepraszam, ale ja muszę już iść, Emillia na mnie czeka. - skłamałam, próbując delikatnie spławić bruneta.
Poprawiłam torbę na ramieniu, a Justin się odsunął.
Wyszłam z klasy, skierowałam się do stołówki, ale poczułam, że ktoś blisko mnie idzie. Szłam mimo to przed siebie by pozostać niezdradzoną. Gwałtownie się odwróciłam przed drzwiami stołówki, ale nikogo nie było. Rozejrzałam się dookoła, każdy zajmował się swoimi sprawami i nikt nie zwracał na mnie szczególnej uwagi.
Ktoś sobie ze mnie robił głupie żarty, albo zwariowałam już.
To drugie jest bardziej prawdopodobne.
Postanowiłam pójść jednak zjeść śniadanie czując doskwierający głód, a w tedy mój telefon zawibrował w kieszeni.
No bez kitu.. Nie mogę już w spokoju dotrzeć na tą cholerną stołówkę?
Wyjęłam telefon i szybko wyszłam na pusty dziedziniec by odebrać.
Spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniał jedynie napis "NUMER ZASTRZEŻONY". Nacisnęłam bez większego wahania, zieloną słuchawkę i przystawiłam telefon do ucha.
- Halo.
- Obserwuję Cię. - usłyszałam nieznajomy głos.
Moje oczy się rozszerzyły, a brzuch ścisnął.
- Z.. Z kim rozmawiam? - spanikowana pytam.
- Nie próbuj mnie zaskoczyć. Wiem w co próbujesz grać. Nie uda Ci się to. - zagroził nieznajomy i rozłączył się.
Moje serce było szybkie, biło jak zwariowane. Nie wiedziałam kto to, ani co to znaczyło. Przez głowę przebiegło mi tyle myśli, że sama z siebie zaczęłam wariować.
Byłam gotowa do biegu by znaleźć Josha, by mu wszytko powiedzieć i by coś zrobił, Ale nagle dostałam SMS'a.
Znów NUMER ZASTRZEŻONY.
Przełknęłam ślinę i odruchowo przesunęłam palcem po wyświetlaczu, na którym się ukazała wiadomość.
NUMER ZASTRZEŻONY
8:58, 22 czerwca 2014
Radzę tego nikomu nie mówić, mam
Cię na celowniku.
Kotku, spójrz na swój biust.
Moje serce podeszło pod Gardło, a oczy skierowały się w dół, na mój dekolt na którym widniała czerwona kropka lasera z profesjonalnej broni snajperskiej.
Spojrzałam w górę. W ziemi wrastały potężne betonowe mury szkolnych wieżowców, a przestrzeń tworzyła nie duży dziedziniec.
Byłam tu jak zamknięta.
Obróciłam się w okół swojej osi, przeskalowując każdą szarą ścianę po kolei. Ostrożnie i powoli się poruszałam by nie zrobić zbyt gwałtownego ruchu, który nieznajomy może źle odebrać.
Moje serce się prawie zatrzymało gdy poczułam czyjś uścisk na ramieniu i ukucie w dole pleców. Oczy zaszły łzami, a źrenice się powiększyły gdy słońce zaczęło mnie razić. Przestałam oddychać i gwałtownie osunęłam się na ziemię.